Danish Audio Design PRE75
TEST
W trakcie poszukiwania przedwzmacniacza doskonałego, znaczy takiego, który nie pogorszy dźwięku w stosunku do przedwzmacniacza zainstalowanego w urządzeniach DCSa dotarł do mnie “kotek”.
Bardzo ładnie wyglądające urządzenie firmy Danish Audio Design PRE 75 wyceniany na około 90 000zł.
Solidne i ciężkie urządzenie. Obudowa wykonana z grubych blach aluminiowych z podświetlanym (na niebiesko) logo firmowym w kształcie kota.
Oczywiście z radością go powitałem i postanowiłem zajrzeć do wnętrza. Urządzenie zostało oparte o wzmacniacze operacyjne, solidne zasilanie liniowe oraz rodzimą drabinkę rezystorową Khozmo z wyświetlaczem, modułem selektora wejść i pilotem zdalnego sterowania (koszt około 1kzł). Na wyjściu znajdują się białe kondensatory Mundorf Mcap Evo (około 30zł/szt), wzmacniacze operacyjne to LME 49880(25zł/szt). Cały wkład materiałowy wart w granicach 4000zł.
Zagadką pozostają czarne kamienie ponaklejane na kondensatory, transformatory, przekaźniki itd. Bóg jeden wie jaki ma to cel? Może to one są tak cenne w tej konstrukcji.
Jak gra tak drogie urządzenie?
Sprawdzaliśmy je w 3 systemach gdzie konkurowało ze starym topowym preampem Jeffa Rowlanda oraz trzema DCSami Debussy, Rossini, Vivaldi. Nie istnieje nawet jeden aspekt, w którym ten przedwzmacniacz góruje nad w/w. Podstawową cechą jest natychmiastowe pogorszenie dynamiki, głównie w zakresie basu ale da się je odczuć także w pozostałej części pasma. Scena jest zawężona i spłycona o jakieś 30-50%. Cały przekaz staje się lekko zamglony i rozmyty, znacząco pogarsza się separacja i lokalizacja instrumentów na scenie. Wysokie częstotliwości zyskują “wacianą” naleciałość. Znaczącej degradacji ulegają wybrzmienia i informacje przestrzenne. Najmniejszą szkodę wyrządza na średnicy, oprócz delikatnego rozmycia i ujednolicenia barwy gra w tej części poprawnie.
Poprzedni właściciel tego urządzenia wymienił go z nieskrywaną radością na DCSa Debussy. Jak to określił nie ma aspektu, który by się w tej konstrukcji wybronił.
Choćbym nie wiem jak się starał to nie znalazłem w nim żadnej cechy, która by mnie ujęła. To po prostu zbędny element toru, który można spokojnie wyeliminować posiadając przetwornik z dobrej klasy regulacją głośności a nawet rodzime, pasywne Khozmo za 2kzł. Słucham obecnie przedwzmacniacze za ułamek tej ceny, grające zdecydowanie lepiej. Jeżeli szukacie dobrej klasy urządzenia, nieingerującego w brzmienie z przyzwoitą dynamiką to omijajcie ten model.
Te kamienie to prawdopodobnie szungit. . Ma wlasciwosci przewodzace, I wplywa na pola elektromagnetyczne. Nie jest to voodoo choc dzialanie chyba nie jest permanentne. Niweluje w jakims stopniu zaklocenia. Ja uzywam piramidek 5cmx5cm z szungitu na sprzecie bezposrednio nad miescami gdzie signal nie ma ochrony albo powstaja zaklocenia – nad zasilaczem impulsowym czy gniazdami. Zmiany sa. Dzialanie podobne do filtrow wiec trzeba stosowac w konkretnych miejscach I z umiarem bo inaczej gnie dynamika. Troche jak pierscienie ferrytowe and kablu ale inny zakres czestotliwosci.. Odpowiednim miernikiem mozna tez potwierdzic dzialanie. Mozna tez oczyszczac wode tym cudem ( potwierdzone bananiami). Koszt – dobrej jakosci jakies 200 zl za te wszystkie kamyczki, moze mniej. Jakosc moze sie znacznie roznic wiec takze I cena.
Niestety kamienie z szungitu za 25zł/kg nie pomogły sonicznie temu urządzeniu. Stosunek jakość/cena jest delikatnie mówiąc niekorzystny.
Cytując “posiadając przetwornik z dobrej klasy regulacją głośności a nawet rodzime, pasywne Khozmo za 2kzł” chętnie poznałbym przykład takiego DAC lub pre, które do aktywnych głośników wpięte da dużo dobroci z kapinką ciepła , a nie studyjnej wiwisekcji .Do 2kzł mogę zaszaleć. 😉
Teac NT 503 lub drożej NT 505