Wprowadzenie
Bricasti Design, to firma high-end audio z siedzibą w Massachusetts, która specjalizuje się w komponentach cyfrowych i wzmacniających zarówno do użytku studyjnego, jak i domowego. Współzałożycielami marki są dwie osobistości znane w USA z branży pro audio, Brian Zolner i Casey Dowdell. Wystarczy pobawić się pierwszymi członami nazwisk założycieli, aby zorientować się, że nazwa firmy pochodzi bezpośrednio od ich kombinacji. Początek działalności datuje się na rok 2004. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest to wciąż stosunkowo młoda firma, ale stojący za nią ludzie mają duże doświadczenie w audio, pracując przez lata dla takich firm jak Lexicon i Mark Levinson. Biorąc pod uwagę pierwsze wrażenia stylistyczne M12 nie jest zaskoczeniem, że Mark Levinson odcisnął trwały ślad swoim designem na założycielach Bricasti. Na początku działalności oferta firmy była skierowana na rynek Pro i produkty trafiały do czołowych studiów masteringowych na całym świecie. W ofercie skierowanej do audiofilów znajdziemy nie tylko przetworniki i konwertery, ale również wzmacniacze i przedwzmacniacze.
Bodowa
M12, to przetwornik cyfrowo-analogowy i przedwzmacniacz w jednym, podobnie jak między innymi jeden z jego bezpośrednich konkurentów z podobnego pułapu cenowego – dCS Bartok. Firma górnolotnie reklamuje urządzenie jako uniwersalny kontroler źródeł przeznaczony dla każdego systemu high-end audio. M12 zawiera wbudowany najnowszy, wysokowydajny procesor MDx firmy Bricasti Design. MDx to nowa, prawnie zastrzeżona platforma cyfrowa, opracowywana od lat, która przekształca i udoskonala pełną linię przetworników cyfrowo-analogowych Bricasti. Z uzyskanych informacji ze strony producenta i dystrybutora można wyczytać, że MDx gwarantuje dokładność taktowania, minimalizuje jitter, maksymalizuje jakość przetwarzania przez wejścia USB, wejście ethernet i w efekcie wynosi dźwięk na zupełnie nowy poziom jakości. Wspomniany MDx został wdrożony do produkcji we wszystkich produktach od stycznia 2020 r. i jest dostępny jako sprzętowa aktualizacja dla posiadaczy starszych wersji przetworników. „M12 posiada analogowy konwerter Native DSD własnej konstrukcji, gdzie przetwarzanie cyfrowo analogowe i filtrowanie szumów wysokoczęstotliwościowych jest realizowane w domenie analogowej. Przy takim podejściu nie jest wykonywane żadne przetwarzanie sygnału cyfrowego. Zazwyczaj w większości przetworników cyfrowo-analogowych DSD jest konwertowany na wielobitowy sygnał delta-sigma lub PCM w celu przetworzenia filtra. Dzięki M12 mamy czystą ścieżkę DSD z zerowym jitterem, a wszelkie przetwarzanie końcowe w celu filtrowania szumów i kontroli poziomu odbywa się wyłącznie w domenie analogowej. Nowością w M12 jest seryjnie wbudowany interfejs sieciowy i renderer mediów. Dzięki temu M12 może być widziany w sieci LAN jako urządzenie DLNA audio i serwer multimediów do odtwarzania lub przesyłania strumieniowego za pośrednictwem połączenia w sieci LAN. Pozwala to przesyłać dane przewodowe na większe odległości bez utraty jakości.” M12 jest dostępny z certyfikatem Roon Ready, podobnie jak pozostałe przetworniki strumieniowe Bricasti.
Brzmienie
Już od pierwszych chwil słuchania wiadomo, że ma się do czynienia z odtwarzaczem o bogatej palecie barw i naturalnym, spokojnym brzmieniu. Z upływem czasu wrażenie to nie słabnie. Bas stanowi solidną podstawę. Co ważne, nie tylko jest odpowiednio wypełniony, ale i różnorodny. Łatwo w tym zakresie odróżnić instrumenty, ponieważ brzmią dynamicznie, a jeśli trzeba bas schodzi nisko (John Lee Hooker „Mr Lucky”). Jest jednak na tyle kontrolowany, że nie podbarwia innych częstotliwości i nie nadaje odtwarzaczowi stałego charakteru. Zakres basu i średnicy jest pełny, obfity i jednocześnie gładki. Równowaga tonalna lekko faworyzuje jednak ten drugi zakres . Dźwięk średnicy nie jest szczupły lub zbyt lekki. Odwrotnie – jest dociążony i gęsty, co przy nieznacznym wycofaniu góry, brzmienie w tym obszarze nabiera cieplejszego charakteru. Najbardziej zyskują na tym małe akustyczne składy. Zespoły jazzowe otulone są w klubową atmosferę, dźwięk jest przyjemny (Aaron Neville „Warm Your Heart). Zakres wysokich tonów jest dobrze sklejony ze średnicą, a dźwięk jest otwarty, swobodny, ale też czysty i delikatny w przekazie. Dawka wysokich tonów sprzyja dużej ilości mikro informacji. Na scenie kreowanej przez Bricasti jest sporo detali. Zyskuje ona dzięki temu konkretniejszy wymiar, bardziej sugestywna jest głębia (Andreas Vollenweider „White Winds”). M12 gra raczej bliskim dźwiękiem, bezpośrednio, ale wspomniana głębia jest dobrze zaznaczona. Źródła są precyzyjnie ogniskowane, a ich czytelność nie pogarsza się w trudniejszych i bardziej dynamicznych nagraniach. Przestrzeń otaczająca muzyków wypełniona była dźwiękiem. Do zalet M 12 należy przejrzystość i stabilność obrazu stereofonicznego. Szerszego omówienia wymaga dynamika. Nie było tu tak silnego uderzenia jak w dCS Bartok czy dCS Rossini. Całościowo żywiołowość określiłbym jako wystarczającą, jednak pewien niedosyt pozostał w tym zakresie. Przy jaśniej i dynamiczniej brzmiących zestawach dyskomfort ten, może zostać zniwelowany. W archaicznej muzyce elektronicznej Bricasti radził sobie dobrze. J. Vangelis „ Metallic Rain”, to płyta zrealizowana przeciętnie, o dość rozjaśnionym i natarczywym brzmieniu, charakterystycznym dla elektroniki tamtych czasów. Na M 12 dała się słuchać z akceptowalną przyjemnością. Bricasti złagodził najostrzejsze krawędzie dźwięków i dodał całości trochę masy. Kolejne utwory wykorzystane do testu, umacniały mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z dobrym sprzętem. Zarówno muzyka fortepianowa ( K. Jarret), jak skrzypcowa (Vivaldi Concertos for the Emperor) wszystko to oddawane było wiernie, dynamicznie, z wyczuwalną nutą charakterystyczną jak dla sprzętu analogowego. W muzyce wokalnej oraz małych składach instrumentalnych (Anna Maria Jopek – „Minione”) Bricasti zaprezentował dźwięk szczegółowy bez skłonności do kolorowania brzmienia, oddając rzetelnie zawartość utworu, a mniej dbając na zrobieniu wrażenia na słuchaczu. Odsłuch w systemie ze wzmacniaczami McIntosh MC502 poszedł w kierunku złagodzenia i dociążenia brzmienia. Dźwięk był nieco bardziej analogowy w potocznym rozumieniu, bardziej miękki i pozbawiony drapieżności. Również niskie tony nie były tak dobrze kontrolowane jak z potężną końcówką Dan D’Agostino czy VTL Wotan, co nie powinno nikogo dziwić.
Podsumowanie
Słuchając Bricasti M12 przez dłuższy czas, trudno mu wytknąć większe niedociągnięcia. Ograniczenia dotyczą w minimalnym stopniu dynamiki oraz co już dla mnie osobiście ma znaczenie – wybrzmień. Jednak w bezpośredniej konfrontacji z urządzeniami dCS’a, które są klasą samą dla siebie w tym aspekcie, trudno też finalnie uznać, to za poważny mankament. Tutaj o wyborze zadecydują wyłącznie osobiste upodobania i preferencje. To bardzo dobry odtwarzacz o dopracowanym brzmieniu, nasyconych barwach i przejrzystości, bez szczególnego efekciarstwa. Czysty i kontrolowany bas też zasługują na uwagę. W systemach o jaśniejszym zabarwieniu i braku ograniczenia dynamiki, może okazać się idealnym wyborem.
Recenzja i opis: Mephisto
Wykorzystany sprzęt:
Wzmacniacze: Dan D’Agostino Progression S350, McIntosh MC 502, VTL MB 1250 Wotan
Kable: MIT 350 Shotgun Evo, MIT 850 Shotgun Evo, MIT Oracle Shotgun Evo,
Kolumny: Wilson Audio Sasha DAW, Wilson Audio Alexx
Zasilające: Transparent Audio Powerlink
Ethernet: Transparent Audio
Źródło: dCS Bartok, dCS Rossini
Podstawowe dane techniczne:
Wejścia cyfrowe: USB 2.0, AES/EBU, S/PDIF BNC, S/PDIF RCA, Toslink, Ethernet
Wejścia analogowe: XLR, RCA, USB/Ethernet: 44,1kHz – 384 kHz, DSD 256x Natywne i DoP Toslink: 44,kHz – 96kHz
Filtry cyfrowe PCM: 9 filtrów Linear Phase filters 6 filtrów Minimum Phase
Przetwarzanie D/A: 24 – bitowy, delta sigma, 8x oversampling, jitter < 6ps 1 – bitowy, pracujący w domenie analogowej, Native DSD
Wyjścia: RCA, XLR
Wymiary: 43cm x 30cm x 11cm
Waga: 7kg
Cena: 80 690zł