Wprowadzenie
VTL został założony w USA w 1986 przez Davida i Luka Manley’a. Firma była zaangażowana w wiele projektów i nie kumulowała swojego wysiłku tylko w segmencie audio. W 1993 roku spółka została podzielona. David senior, opuścił VTL, aby skoncentrować się na nagrywaniu muzyki oraz rozwoju profesjonalnej elektroniki studyjnej, która była sprzedawana pod marką Manley. Luke Manley – junior i jego żona przejeli biznes i nazwę z całym dotychczasowym inwentarzem pod nazwą VTL. Zdecydowali się na reorganizację firmy. Priorytetem miało stać się opracowywanie wysokiej klasy domowych systemów audio klasy hi-end w technice lampowej. W ciągu dekady rozwoju i wprowadzaniu innowacyjnych rozwiązań oraz nieustannemu doskonaleniu istniejących produktów, VTL wprowadził do sprzedaży tak entuzjastycznie oceniane przez audiofilów nowe topowe produkty, jak referencyjny przedwzmacniacz TL 7.5, czy referencyjne monofoniczne wzmacniacze mocy Siegfried. Na antypodach tych flagowych konstrukcji znajduje się skromny zintegrowany IT-85. Między tymi skrajnościami ulokowano całą gamę przedwzmacniaczy, stereofonicznych końcówek mocy oraz monobloków.
W mojej długiej historii związanej z audio, VTL istniał tylko teoretycznie. Marka zawsze była gdzieś obecna w świadomości jako Manley (Stingray, Shrimp), czy później VTL, ale nigdy nie było mi dane posłuchać w moim systemie jakiegokolwiek z produktów VTL’a. Mimo, że urządzenia lampowe zawszy towarzyszyły mi w mojej drodze audio, chociażby za sprawą wieloletniego korzystania szerokiej palety klocków kanadyjskiego Sonic Frontiers czy innych marek. Jednak jak już rozpocząłem przygodę z VTL, to od razu z wysokiego „C”, ponieważ padło na recenzowany wzmacniacz mocy S-400. A więc drugi od góry zaraz po topowych monoblokach Siegfried. Należy tutaj nadmienić, że jest to pierwsza recenzja w Polsce VTL’a z serii Reference. Historia zakupu przeze mnie S-400, to przykład jak nie należy tego robić, a każdy rasowy audiofil ma w swoim życiu taki epizod. Mam na myśli zakup „w ciemno” – bez wcześniejszych odsłuchów, co wydaje się jeszcze bardziej szalone biorąc pod uwagę cenę urządzenia.
Budowa
S-400 budzi uznanie przemyślaną architekturą, solidnością wykonania i przede wszystkim rozbudowanymi funkcjami kontrolnymi. I na tym ostatnim aspekcie z punktu widzenia potencjalnego użytkownika chciałbym się skupić, odsyłając do pełnej informacji rozbudowanych i zaawansowanych możliwości urządzenia w linku poniżej na stronie dystrybutora. Retrospekcja o regulacji biasu i różnych czynnościach z tym związanych w przypadku chociażby posiadanych przeze mnie Sonic Frontiers – Power 2 lub Power 3, na samo wspomnienie przyprawia mnie o gęsią skórkę. S-400 w tej kwestii nie sprawi problemu nawet osobom nie do końca zorientowanym w użytkowaniu lub rozpoczynającym przygodę ze wzmacniaczem lampowym. Trzy diody umieszczone na panelu przednim pod wyświetlaczem sygnalizują stan pracy wzmacniacza. S-400 wyposażono w mikroprocesor kontrolujący prawidłowość jego działania. Odpowiada m.in. za opóźnione załączenie napięcia anodowego. Sekwencja startowa trwa około 100 sekund. W tym czasie sprawdzane są nastawy prądu spoczynkowego każdej lampy mocy. Jeżeli auto bias nie może ustawić prądu, mikroprocesor sygnalizuje błąd. Jeśli działanie urządzenia będzie zagrożone, nastąpi automatyczne odcięcie wyjścia i wyciszenie. Stale monitoruje lampy i w przypadku wykrycia usterki, wskazuje na wyświetlaczu, która z lamp jest uszkodzona i czy wzmacniacz jest w niebezpieczeństwie. Jeśli tak, S-400 wyłącza się, jeżeli nie problematyczna lampa jest skutecznie usuwana z obwodu, a wzmacniacz przywraca równowagę i działa bez niej. S-400 sprawdza również, czy nie doszło do przegrzania, wskazuje problem, wykrywa i wyświetla kilka rodzajów usterek zasilania i odpowiednio wyłącza wzmacniacz lub nie. Ale najciekawsze i najbardziej praktyczne funkcje kryją się pod wyświetlaczem. Po zdjęciu małego panelu odsłania się zestaw sześciu przycisków i diod LED, które zapewniają jeszcze więcej informacji i dostęp do dodatkowych funkcji diagnostycznych i programistycznych. Z tego miejsca użytkownik może wyświetlać między innymi całkowitą liczbę godzin pracy lampy lub wzmacniacza. Przyciski te umożliwiają również wyczyszczenie i wyzerowanie wskaźników usterek. Nabywca może również wyświetlić poziom odchylenia dla każdej lampy, a następnie wykorzystać te dane do żonglowania lampami w celu stworzenia najbardziej dopasowanych par. Podobnie jak większość wzmacniaczy VTL, S-400 może pracować w trybie tetrody ( 300 W na kanał/ 8 Ohm) lub triody (150 W na kanał/8 Ohm). Na tylnym panelu znajduje się między innymi nawet przełącznik do testowania bezpieczników. Stylistycznie S-400 idealnie trafia w mój gust. Obudowa, to nowoczesne wzornictwo, ale bez zbędnych fajerwerków i podświetlonych „choinek”. Nawet najlepiej wykonane zdjęcia nie oddają tego jak VTL doskonale prezentuje się „na żywo”. Masa urządzenia prawie 110 kg nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia i w tej kwestii z zawodnikiem wagi ciężkiej.
http://www.hificlub.pl/marki/vtl
Test
Są takie sytuacje, gdy po kilkunastu sekundach wiemy, że mamy do czynienia z wyjątkowym brzmieniem. Więcej czasu potrzebujemy jedynie na uporządkowanie wrażeń. Bez zbędnych wstępów mogę powiedzieć, że właśnie tak było z VTL S-400. Był moim głównym wzmocnieniem prawie przez rok, co dało mi sposobność konfiguracji, bez zbędnego pośpiechu z różnymi typami lamp. Z perspektywy czasu spędzonego z tym „piecem” z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to wzmacniacz niezwykły. W połączeniu z selektywnym źródłem w tym wypadku dCS Rossini i kolumnami Wilson Audio Sasha DAW oraz Alexia Series 2, nie miał dla siebie prawie żadnej konkurencji (biorąc pod uwagę cenę zakupu z rynku wtórnego). Już przy pierwszych dźwiękach miałem wrażenie, że mam do czynienia z przekazem z najwyższej półki. Praktycznie trudno mi znaleźć jakiś element jego brzmienia, w którym ustępowałby konkurencji. Jednak najmocniejszą stroną S-400, że jest to urządzenia wyjątkowe, nie jest brak mniejszych czy większych wad, ale kreowanie wybitnego i ujmującego klimatu dźwiękowego. Atmosfera i muzykalność powodują, że słuchacz jest w stanie przenieść się do prawdziwej sali koncertowej, obcować z żywymi instrumentami i wykonawcami (Artur Rubinstein z płyty „The Most Beautifull Piano”). Dlatego w VTL zwraca uwagę nadzwyczajna wyrazistość średnicy i góry, co głębokość i rozciągniecie basu. Nasycenie barw, doskonale rozpoznawalna barwa głosu ludzkiego i instrumentów, nieskrępowana dynamika dają mocną podstawę, by mówić o doskonałym realizmie brzmienia. Zaskoczeniem może być to, że jak na rasowy wzmacniacz lampowy zakres średnicy miał charakter barw nieco wytrawny, ale to tylko wzmacniało poczucie neutralności. Na uznanie zasługiwał żywy, muzykalny dźwięk wokali, wiolonczeli i skrzypiec (Ida Haendel „Chacone – Ida Haendel Violin Recital”), pełen odcieni mikro dynamicznych i precyzyjnej artykulacji. Bardzo dobrze słychać niemal wszystkie szczegóły; mają one precyzyjny rysunek, a jednocześnie – ani śladu nachalnej analityczności czy cienia ostrości. Wszakże tam gdzie trzeba, dźwięk tnie jak brzytwa. Czystość, przejrzystość i spójność – to cechy sprawiające, iż brzmienie – zwłaszcza w zakresie tonów średnich i wysokich jest po prostu urzekająco naturalne, a przez to piękne. Wysokie tony prowadzone są bezbłędnie. Należycie ostre, nie drażnią uszu, pomimo iż przekazują dużą dawkę informacji z najwyższych rejestrów. Dźwięk blach był czysty, precyzyjny, detaliczny, ze sporą ilością odcieni, metaliczności i delikatności równocześnie. Zmiany wysokości głosu śpiewającego, separacja głosów chórzystów przychodzą w sposób łatwy i niewymuszony. Bas to kolejny ważny atut tego wzmacniacza. Mocny, zdecydowany, znakomicie artykułowany, ale bez imponującej muskulatury. Niskie tony mają poza tym wiernie oddane koloryt i fakturę. Suma tych cech sprawia, że nie tylko bez trudu „widzimy” rodzaj i wielkość wydającego dźwięk instrumentu, ale ponadto czujemy naładowany życiodajną energią, regularny, rytmiczny puls niskich tonów. Walory wynikające z definicji dźwięku nie wyczerpują zalet S-400. Kolejną jest niczym nie skrępowana dynamika, pełna kontrastów precyzyjnie rozpiętych w skali czasu. Wybrzmienia są fantastycznie długie i pełne, ale ani trochę dłuższe niż powinny. Wzmacniacz w zestawieniu w tym wypadku z Wilson Audio Sasha DAW lub Alexia jest w stanie przenieść z iście żywiołowym rozmachem potencjał orkiestry symfonicznej, majestat i ogrom organów, nie gubiąc jednocześnie nawet najdrobniejszych okruchów muzycznych i smaczków atmosfery nagrania. W dźwięku S-400 niczego nie brakuje i niczego nie ma w nadmiarze, a im dłużej go słuchamy tym bardziej wciąga.
Podsumowanie
VTL S-400 to bardzo wyrafinowany i jednocześnie uniwersalny wzmacniacz. Z pewnością będzie w stanie oczarować niejednego słuchacza. Łączy w sobie to co najlepsze: namacalność i muzykalność lampowców oraz dynamikę wzmacniaczy tranzystorowych. Momentami ze źródłem dCS i głośnikami Wilson Audio prezentacja osiągała abstrakcyjnie wysoki poziom. Obiektywnie oczywiście istnieją urządzenia, które poszczególne aspekty pokazałyby jeszcze lepiej, chociażby posiadany przeze mnie triodowy Amplifon Set 140, ale należy pamiętać, że VTL ma jeszcze jednego asa w rękawie, który nazywa się Siegfried.
Recenzja i opis: Mephisto
Wykorzystany sprzęt:
Wzmacniacze: Audio Research 750 Reference, Amplifon Set 140, DPA Enlightenment
Kable: MIT 350 Shotgun Evo, MIT 850 Shotgun Evo, MIT Oracle Shotgun Evo
Kolumny: Wilson Audio Sasha DAW, Alexia Series 2
Zasilające: Transparent Audio Powerlink
Ethernet: Transparent Audio
Lampy
Zestaw I: 6550 – Electroharmonix, Ecc 81 – JJ Electronics, 6350 – oznaczone fabrycznie VTL
Zestaw II: 6550 – Svetlana Winged C, Ecc 81 – Valvo Red, Siemens, 6350 – RCA
Podstawowe dane techniczne:
Lampy: 12 x 6550 lub KT 88, 2 x 12AT7 (Ecc 81), 2 x 6350 (12BH7)
Moc wyjściowa: tetroda – 300 W, Trioda 150 W
Czułość wejściowa: zmienna między 1 -2 V
Zakres obciążenia: 4Ω – 8Ω
Stosunek S/N: -90 dB, 120 Hz
Pobór energii: 560 W do maksymalnie – 1600 W
Wymiary: szer. 29cm, głęb. 61cm, wys. 61cm
Waga: 100kg
Cana: 247 500zł wersja Series 2
Lepszy ten VTL niż Karan KAS 600?
Dzieki, bardzo fajna recenzja. Chciałbym tylko dopytać, czy powyższe obserwacje dotyczą trybu triodowego czy pentodowego pracy lamp?
Głównie tetrodowego. Trioda bardziej nasycona barwami.
W opisie wkradł się błąd:
„VTL, S-400 może pracować w trybie tetrody ( 300 W na kanał/ 8 Ohm) lub triody (150 W na kanał/8 Ohm)”
te parametry są dla 5Ohm.
Proszę podać różnicę w dźwięku między pierwszym, a drugim zestawem lamp.
Mam rozumieć, że końcówka mocy była podłączona bezpośrednio pod DCS Rosinni pracującego jako PRE? Z jakimi nastawami był DCS jeżeli chodzi o napięcie i filtry (chodzi mi o najlepszą konfigurację DCSa pod VTLa)?
Swego czasu wiem, że były też testowane 450tki. Jak S400 pomimo, że słabszy mocowo wypada do tych monobloków (teoretycznie powinno być lepiej z uwagi na separację, ale z drugiej strony S400 droższy i w katalogu już jako referencyjny klocek)?
I ostatnie pytanie. Czy fonicznie S400 v.1 czymś się różni od S400 v.2?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Co do lamp w VTL S400 czy MB450 w zupełności wystarczają z obecnej produkcji 6550EH, ale jeżeli ktoś chce jeszcze więcej czaru to polecam Svetlana 6550 Winged C jedynie troszeczkę odchudzają bas. Najlepsze jest to, że wspomniana Svetlana z VTL S200 gra tak jak 450tki z 6550 ElectroHarmonixami :). Dla mnie mega dobre wzmaki czy S400 czy MB450tki jedynie szkoda, że monosy nie mają tych bajerów z kontrolą lamp co S400 bo przydaje się to, aby też po wymienie upewnić się czy sprzedawca lamp nie zrobił nas w wałka sprzedając zużyte, a nie prawdziwe NOSy. Chociaż zapewne i tak każdy posiadacz lampowa ma w szafie miernik 🙂
Co do 12AT7 to zdecydowanie w tych VTLach najlepiej wypada Telefunken ECC801S triple mica z lat 60-70. Przewaliłem chyba ze 20 lamp i te w tym przypadku najlepiej się sprawdzają. Nie odstają w jakimkolwiek zakresie, są równe, a za to bajeczne. JJ przy nich to wyblakłe, płaskie dziadostwo, które większość producentów wpycha do swoich sprzętów (np. Macintosh arendując te lampy swoją marką 🙂 ) nie wiem dlaczego? To EH są już zdecydowanie lepsze czy chińskie wyroby z obecnej produkcji. Macintosha można lampami wyprowadzić na dużo wyższy level. Co do Valvo to jak ktoś lubi szybki i bardzo analityczny dźwięk to tak to bardzo fajne lampki, ale jednak je stosowałem z Macintoshem, gdzie na 12ax7 instalowałem coś ciemniejszego typu Mullard czy Brimar, co w ogólnym rozrachunku robiło coś na styl właśnie tych Telefunkenów, gdzie nie mamy możliwości wsparcia się innymi lampami. Niestety 12BH7 w zasadzie nic nie wnoszą w VTLach. A jeszcze podobno z 12at7 świetne z NOSów są GECa, ale nie miałem okazji ich słuchać. Sam pod VTLa zakupiłem 2 komplety Telefunkenów i tylko na nich już słucham. Więc jeżeli Mephisto chcesz się przekonać co dają, a dalej masz S400 to mogę użyczyć na testy. Pozdrawiam.