TEST
Przedwzmacniacz liniowy Gryphon Pandora
Dane techniczne (wg producenta)
Klasa:
czysta klasa A z bardzo krótką ścieżką sygnału
Impedancja wejściowa:
50 kΩ, balanced
Impedancja wejściowa:
25 kΩ, single ended
Impedancja wyjściowa:
7Ω
Wzmocnienie:
+18dB
Poziom zniekształceń (THD+N):
0.005% @ 1 kHz and 10 Hz – 30 kHz
Pasmo częstotliwości (-3 dB):
0.1 Hz – 3 MHz
Wejścia:
pozłacane szwajcarskie gniazda XLR dla trzech zrównoważonych źródeł
Wyjścia:
Pozłacane gniazda phono z izolacją teflonową dla dwóch wejść i wyjścia Tape
Pojemność zasilacza:
2 x 90,000uF
Pobór mocy w stanie gotowości
<1W
Pobór mocy w stanie jałowym
50W
Transformatory:
Dwa oddzielne, wykonane na zamówienie transformatory z rdzeniem C, po jednym dla każdego kanału
Pojemność kondensatorów:
90 000 pojemności microFarad na kanał
Wymiary,WxHxD:
48 x40 x 13 cm, każdy element
Waga:
17.5 kg
Cena: 126 940zł
Budowa:
Bardzo solidnie wykonany przedwzmacniacz z osobnym zasilaniem. Zasilacz podłączany tak jak końcówki mocy 2 osobnymi kablami zasilającymi. Całość jest łączona 3 grupami solidnych przewodów z jednostką główną. Regulacja głośności w 85 krokach oparta w całości na kontaktronach! Dzięki temu przełączanie odbywa się niezwykle cicho i bez najmniejszych “trzasków” jak ma to miejsce przy klasycznych przekaźnikach. Preamp jest wykonany w konstrukcji dual mono i należy korzystać z połączeń zbalansowanych. Konstrukcja wzmacniająca oparta jest o wysokiej jakości rezystory i ciekawy układ tranzystorowy zarówno w stopniu wejściowym jak i wyjściowym (wszystko wykonane na elementach dyskretnych). Na wyjściu kondensatory Mundorfa z serii Mcap. Stylistyka i wykonanie, łącznie z fikuśnym ale bardzo praktycznym pilotem przypadły mi do gustu. Mamy wrażenie obcowania z urządzeniem wysokiej jakości. Nie rozumiem jedynie zastosowania z przodu urządzenia nóżek a z tyłu gołych kolców. Postawienie sprzętu jeden na drugim spowoduje porysowanie pokrywy wierzchniej, należy o tym pamiętać!
Brzmienie:
Od pierwszych taktów słychać, że w tym przedwzmacniaczu drzemie bestyjka. Jest spokój i moc w jednym (coś jak WM300), to charakterystyczna cecha moich ulubionych urządzeń. Wreszcie preamp, w którym mamy nieskrępowaną dynamikę. Doczekałem się uderzenia niemal tak dobrego jak z Vivaldiego ale z innym charakterem basu. Nie wiem jak konstruktorzy Gryphona to zrobili ale charakter basu jest podobny do końcówki Antileona EVO. Bas z zakresu niższego i średniego jest mocarny, mięsisty ale lekko pogrubiony. Dzięki temu zwiększa się masa i dociążenie dźwięku, jest to zagranie nieco efekciarskie (zmienia nieco barwę tego zakresu) ale może się podobać. Ja hołduję całkowitemu wyrównaniu pasma ale wielu osobom taka prezentacja z pewnością przypadnie do gustu. Zwłaszcza w szczuplejszym zestawie będzie to wybawienie. Wyższy bas jest już “normalny” z świetną kontrolą i dynamiką. Średnica rześka i żywa, zwłaszcza jej górny podzakres. W ostrzejszych systemach trzeba uważać aby nie przedobrzyć, u mnie było w pewnych momentach bardzo głośnego odsłuchu na granicy akceptowalności. Niższy środek świetnie dociążony z piękną barwą ale i właściwym konturem. Góra pasma wybitna, nośna, rozdzielcza i przestrzenna. Świetnie kreowana przestrzeń i wyraźne źródła pozorne. Czuć, że dCS nie był w tym aspekcie ograniczony.
Plany zarówno w głąb jak i w szerz przedstawione w prawidłowy i bardzo sugestywny sposób. Nie ma charakterystycznego dla wielu przedwzmacniaczy spłycenia czy zawężenia sceny.
Pierwszy i drugi plan niezwykle czytelny, wielkość instrumentów i źródeł pozornych zgodna z wzorcem.
Póki co to najlepszy wraz z moim Jeffem przedwzmacniacz jaki miałem okazję słuchać. Z tego typu dźwiękiem spokojnie można żyć, jeżeli ktoś musi stosować zewnętrzny przedwzmacniacz to warto wziąć na test to urządzenie. Zwłaszcza fani analogu powinni się nad nim pochylić. Cechy charakterystyczne to nieskrępowana dynamika i świetna separacja instrumentów z nieco zadziornym środkiem i mocarnym basem.
Panie Szymonie, rozważam zakup przedwzmacniacza Gryphon Pandora. Jednak biorąc pod uwagę, iż korzystam jedynie ze źródeł cyfrowych co raz bardziej zastanawiam się nad jego zasadnością, skoro regulację głośności mógłbym realizować poprzez dcs Vivaldi, którego jest Pan użytkownikiem. Czy mógłbym zatem prosić Pana o przedstawienie różnic w brzmieniu pomiędzy tymi rozwiązaniami?
Również byłbym ciekaw odpowiedzi na to pytanie.
Fantastyczny tekst Brawo! szczegolnie spodobala mi sie szata graficzna twojego bloga!
Sterowanie głośnością z dCS Vivaldi jest tak znakomite, że preampy mają sens wyłącznie w przypadku konieczności podłączenia źródeł analogowych jak gramofon ,magnetofon itp. Jeżeli przedwzmacniacz nie popsuje jakości dCSa to jest to wybitne urządzenie. Pandora to jeden z ciekawszych przedwzmacniaczy ale miałem jeszcze lepsze urządzenia…
Dokładnie tak.
Posłuchałem się Pana Szymona i steruję głośnością z Chord Dave/Blu i na tyle ile testowałem przedwzmacniaczy zawsze dźwięk był lepszy z takiego podłączenia. Czasami dochodzi zbyt dużo czaru i z reguły traci się na dynamice. Dlatego bez pre zaoszczędziło się na dodatkowym kabelku. Jedyny feler Chorda to to, że głośność startuje od 76dB, a że często potrafię słuchać bardzo późnym wieczorem to czasami mam wrażenie, że poziom głośności jest zbyt wysoki. Dlatego mając wypożyczonego DCS Rosinni uznałem, że jest ten DCS lepszy na moje potrzeby tylko z tego względu 🙂 Może to szalone, ale raz że wszystko jest w jednym pudełeczku, dwa na upartego można darować sobie zakup streamera (chociaż polecam, bo jednak taki Optical Rendu poprawia brzmienie Rossiniego). I to co mi przeszkadzało w Rossinnim to, że muzyka rockowa gorzej brzmi od Dave/Blu bo jest mniej agresywnie i dźwięk jest lekko spowolniony. Jednak jak ktoś słucha dużo symfoniki to nie słyszałem lepszego urządzenia (wiadomo jest Vivaldi, ale aż tyle już nie popłynę DAC + Transport to już za dużo 🙂 ). W każdym razie tę kwestię poprawili wypuszczając upgrade APEX i tutaj już jest lepiej od Chorda. Po prostu urządzenie staje się bardziej uniwersalne. W symfonice Chord jest słaby (nie tworzy tylu planów – gra po prostu bliżej). Ja to zawsze porównywałem, że w Rossinnim siedzimy na balkonie i z niego obserwujemy spektakl, a przy Chordzie tuż przy scenie. Ale wystarczy dodać zegary, czy upgrade do APEXa i już jest bardzo podobnie w rocku, ale zdecydowanie lepiej w symfonice. A kupując nowy sprzęt wybrał bym DCSa, bo różnice w cenie nie są duże biorąc pod uwagę jeszcze okablowanie BNC, mebelki od Chorda. Nie wiem jak Chord gra z wymienionym zasilaczem np. z Faradem (to aż 3 zasilacze podpięte), ale szczerze wątpię, aby pobił DCS Rossini Apex. Oczywiście te moje uwagi są w przypadku podpięcia źródła do lampy (VTL S200 i MB185). Bo z mocnym tranzystorem np. Macintosh 1,25kW jest bardzo dobrze i to w wersji bez APEXa. Z nim oczywiście jest jeszcze lepiej 😉 Ale tanim kosztem można dodać zegary i też jest progres.