Wprowadzenie

Brytyjska Data Conversion Systems rozpoczęła swoją przygodę z segmentem hi-end w 1987 roku. Jednak pierwsze kroki stawiała na rynku studyjnym, aby później zdobyte doświadczenie wykorzystać w audio. Pokłosiem tego było pierwsze urządzenie – wprowadzony w 1996 roku przetwornik c/a Elgar. Ciekawostką jest to, że był to pierwszy na świecie w domowym audio przetwornik pracujący z sygnałem 24 bity/96 kHz. Obecnie katalog obejmuje wiele źródeł (oraz zegary taktujące , upsampler, transporty) w tym topowe serie Rossini i Vivaldi. Wszystkie jednak hołdują zasadzie „za wysoką jakość trzeba płacić”. Czego dowodem jest chociażby recenzowany CD Player/Streamer Rossini. Dla formalności należy przypomnieć, że recenzowany DAC dotyczy egzemplarza upgrade’owanego do wersji V 2.0. Natomiast od kwietnia dostępne są w sprzedaży najnowsze modele z rozszerzeniem APEX.

Budowa

Powielanie dostępnych bez żadnego problemu informacji na stronie dystrybutora czy producenta nie wniesie nic nowego do opisu budowy, więc zainteresowanych odsyłam do linku poniżej.

www.audiofast.pl/pl/dcs/rossini-player

Brzmienie

Rozpoczęcie przygody z testem Rossiniego było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Pierwszy odsłuch zaraz po odłączeniu Bartoka zachwiał moim wyobrażeniem, ponieważ oczekiwałem raczej niewielkiej różnicy brzmieniowej między tymi urządzeniami. Pierwsze dźwięki wydawały się świadczyć coś zupełnie innego. Mimo presji wywieranej po zapowiedzi testu za pośrednictwem emalii co bardziej nerwowych i krewkich czytelników oczekujących na szybki test, postanowiłem dać sobie czas i przyjrzeć się Rossiniemu dokładniej w maksymalnej liczbie konfiguracji. Zbiór obserwacji dotyczącycj brzmienia został zebrany na podstawie odsłuchu z wykorzystaniem trzech wzmacniaczy: VTL S-400, Audio Research 750 Reference i Amplifon Set 140. Wart też odnotowania jest fakt, iż od pewnego momentu wykorzystałem unikatowe na rynku kable głośnikowe MIT Oracle Shotgun Evo.

Recenzje sprzętu są bardzo często nudne. Testujący po kolei pisze co czuł słuchając płyt ze swojej kolekcji, albo też wspina się po drabinie spektrum dźwięku: bas brzmi tak,… średnica tak,… wysokie tony tak… itp. Testy sprzętu można pisać na wiele sposobów. Ja zdecydowałem się na chłodne i beznamiętne podejście do oceny brzmienia, zachowując „przeżywanie muzyki” i skupienie się na składnikach emocjonalnych w swoich prywatnych poza opisowych odsłuchach.

Nie lada sztuką jest podołać ocenie muzykalności urządzenia. Każdy audiofil ma swój własny patent na muzykalność sprzętu. W moim przypadku podstawowy składnik dobrego brzmienia to rytmika i szybkość. Będąc wyznawcą jazzu i rocka z nurtu cięższych brzmień kocham urządzenia, które zdecydowanie timing, rytm, dynamikę w mikro i makro prezentują w sposób ponadprzeciętny. Gdy do tego dochodzi jak w przypadku Rossiniego żywa barwa i holograficzna przestrzeń jestem w siódmym niebie. Muzyka heavy metalowa zazwyczaj stawia dość wysoko poprzeczkę dla komponentów hi-fi. Zazwyczaj, ale nie dla Rossiniego. Często mało selektywne realizacje i zamierzone „brudne” brzmienie plus wspomniany wyżej aspekt ograniczenia możliwości sprzętu sprowadzają się do konkluzji, że muzyka z tego gatunku „nie brzmi”. W tym przypadku gitary tną powietrze z wielką szybkością i precyzją. Dociążenie brzmienia i stopa perkusji jest w stanie zadowolić chyba najbardziej wybrednych. Świetnie zaaranżowane w tym aspekcie płyty Powerwolf czy Amorphis, to miód na uszy. Doskonałe wybrzmienia i powietrze wokół instrumentów powodowało, że każdy instrument był precyzyjnie ogniskowany i niezależnie od ilości stereofonia była ostra i stabilna, bez jazgotu i bałaganu w prezentacji sceny muzycznej. Wgląd w nagranie i holografia są doskonałe. Co do basu, to Rossini sięga samego dna i wciąż pozostaje konturowy. Niskie częstotliwości w całym zakresie miały tą samą charakterystykę. Rozciągnięcie i dynamika robi niesamowite wrażanie. Szczególnie spektakularnie zabrzmiało to w nagraniu Pidżamy Porno „Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości”. Symfonika oraz wszelka z rozmachem zagrana muzyka bardzo zyskują dzięki możliwościom dCS’a w dziedzinie basu i mikrodynamiki. Marsze F. Fenella odznaczały się potęgą i jednocześnie swobodą, której w swoim systemie wcześniej nie słyszałem. To co również od razu w brzmieniu Rossiniego budzi audiofilską czujność, to klasa wysokich tonów. Dobre wysokie tony potrafią za jednym zamachem zapewnić sugestywną szczegółowość, piękną barwę co zwykle wiąże się też z ponadprzeciętnym oddaniem stereofonii. DCS nie ma z tym najmniejszego problemu. W muzyce klasycznej, zwłaszcza kameralnej, góra pasma mieni się mnóstwem pięknie wykończonych szczegółów. Nie ma mowy o monotonii czy nadmiernej agresji. Skrzypce zabrzmiały bardzo naturalnie z właściwą ostrością, zarówno solo jak i w orkiestrze (Alfred Brendel „Piano concerrto No.12”). Zróżnicowanie barw było doskonałe. Sugestywna dynamika skrzypiec i szarpanych strun gitary była niecechowana witalnością i liryzmem. Blachy są bardzo dobrze nasycone i zróżnicowane barwowo, można w ich dźwięku odnaleźć zarówno blask jak i składniki odpowiedzialne za długie wybrzmienia i pogłos. Słyszałem dokładnie to co chciałem usłyszeć. Były niuanse w postaci delikatnych szmerów przeszkadzajek i doskonała stereofonia pozwalająca na podążanie za pałkami perkusisty obstukującymi ranty bębnów, czy zarówno delikatne jak też silne uderzenia w talerze. Średnica była bardzo żywa i otwarta. Taka prezentacja wciąga emocjonalnie, instrumenty są namacalne i bardzo realistyczne. W tym zakresie panował niepodzielnie ludzki głos (Peter Gabriel/Kate Bush). Miało się wrażenie, że wokalista jest w moim pomieszczeniu. Bogactwo alikwotów czyniło odsłuch ekscytującym. Artykulacja była czytelna i to niezależnie od instrumentu. Fortepian K. Jarret’a elektryzował dając pole do popisu soliście. Charakterystyczne podśpiewywanie Jarret’a było słyszalne jak nigdy przedtem. DCS przekazywał niuanse wprost do uszu słuchacza. Szybkość reakcji strun na szarpnięcia w utworze „Echoes” wykonaniu duetu Rodrigo y Gabriela budziła uznanie. Równowaga tonalna Rossiniego, to klasa sama dla siebie, tutaj wszystko jest idealnie spójne i liniowe w całym zakresie pasma. Nie zawsze z opisu pojedynczych cech wyłania się obraz całości. W przypadku Rossiniego poszczególne zakresy jak i ogólny obraz daje brzmienie o bardzo precyzyjnym, dojrzałym jak i wyrafinowanym charakterze.

Podsumowanie

Uczucie następujące po wymianie Rossiniego na dowolny odtwarzacz z niższej półki można porównać z depresją. To co dla dCS’a było tak oczywiste nagle przestawało istnieć. Powrót do Bartoka nie wywołał tak traumatycznych doznań i różnica nie była tak spektakularna, jednak na tyle zauważalna, że musiałem przejść okres kwarantanny. Niestety, upływający czas nie okazał się antidotum, więc finalnie Rossini wymienił się z Bartokiem w moim systemie z solennym przyrzeczeniem, że w najbliższym czasie topowy Vivaldi firmy dCS nie zagości na testach z obawy na załamanie budżetu domowego.

Wykorzystany sprzęt:

Wzmacniacze: VTL S-400, Audio Research 750 Reference, Amplifon Set 140, DPA Enlightenment

Kable: MIT 350 Shotgun Evo, MIT 850 Shotgun Evo, MIT Oracle Shotgun Evo

Kolumny: Wilson Audio Sasha DAW, Alexia Series 2

Zasilające: Transparent Audio Powerlink

Ethernet: Transparent Audio

Podstawowe dane techniczne:

Typ urządzenia: Sieciowy odtwarzacz CD z opcja upsamplingu

Rodzaj przetwornika: Opracowana przez dCS topologia Ring DAC

Wyjścia analogowe: Napięcia wyjściowe 2V lub 6V rms

Wyjście zbalansowane: 1 para stereo XLR

Wyjście niezbalansowane: 1 para RCA

Wejścia cyfrowe: Interfejs sieciowy na złączu RJ45

Interfejs USB 2.0 na złączu typu B

2x AES/EBU, 2x SPDIF, Wyjście opt.1x SPDIF

Mechanizm: Stream Unlimited JPL-2800 SilverStrike

Wymiary: 44cm x 43,5cm x 15cm

Waga całkowita bez opakowania: 17.4kg

Cena: 160 700zł

Mephisto

9 komentarzy

  1. Same zapowiedzi… :D. Kiedy zapowiedziany test z 25.09.2021 D’Agostino ? Będziecie konsekwentni Panowie, czy tylko zapowiadacie, że będziecie, a może strach przed dystrybutorem… 😉 ? .

    Pozdr

    Mao_Lao
  2. Panie MaoLao proszę dokonywać wpisów w odpowiednich działach. To jest dział Rossiniego. Jeżeli się Panu spieszy proszę wypożyczyć sprzęt ze sklepu i dokonać recenzji. Chętnie ją zamieścimy. Na moim blogu nie ma pracowników etatowych więc efektem uboczbym są nieregularne wpisy. Wszyscy mamy swoje zajęcia zawodowe. Pozdrawiamy Serdecznie.

    Szymon
    1. Potwierdzam. Rosonni to bardzo dobry DAC pod warunkiem, ze ma sie dobrze zaadoptowane pomieszczenie. U mnie Rosinni czy Rosinni Apex zagraly niewiele lepiej od Chord Dave+Blu mk2. Jednak u znajomego różnica od razu rzuciła się w uszy. A jakie są to różnice, ktoś zapyta? DCS geniealnie prezentuje symfonikę i tu dla mnie najbardziej punktuje. Znowu Chord lepiej czuje się w rocku, za sprawą bliższej (atakującej) prezentacji. Można to przyrównać do bycia na koncercie w przypadku Chorda w pierwszym rzędzie. A DCS przedstawia obraz jak byśmy słuchalo z balkonu. Na pierwszy rzut oka Chord gra lepiej (bardziej namacalnie, efekciarsko), ale wystarczy trochę pożyć z tym sprzętem i docenimy jego charakter. Ten sposób prezentacji bardziej odległy ma tę zaletę, że co prawda wszystko jest pomniejszone, ale słychać doskonale separację między instrumentami ich lokalizacja jest lepsza oraz definicja. W chordzie w symfonice przez bliską prezentację niestety instrumenty nakładają się na siebie “rywalizują” o pozycję jak nakbliższą słuchacza. Przy małych składach przy obu urządzeniach powiedział bym, że jest porównywalnie. Przy rocki czy POPie wolę Chorda bo czuję, tę energię płynącą od kapeli, a Rosinni dzieli włos na czworo, analizuje przez co po przepięciu z Dave’a jest wolniejszy dzwięk, ale taki bardziej romantyczny. Jeżeli ktoś potrzebuje do rocka czy popu wybrał bym Chord Dave koniecznie z Blu. A jak słuchamy wszystkiego to przy gatunkach faworyzowanych przez Chorda jest po prostu dobrze, ładnie jak zwał tak zwał. Bo jest to świetny dzwięk, ale jednak pewien kompromis. Ale w pozostałych gatunkach, a zwłaszcza muzyka kinowa, klasyczna brzmi zjawiskowo. Nie słyszałem drugiego DACa który bybto robił tak wybitnie. Chord te gatunki gra zwyczajnie jak większość na rynku. Dla jazzu, bluesa to już było by dla mnie obojętne, które urządzenie bym wybrał. Oba pięknie prezentują wokale. Ale z uwagi na wspomnianą przewagę wybrał bym Rosinniego bo jest to urządzenie bardziej uniwersalne, które wszystko zagra bardzo dobrze,a rock dobrze. Oczywiście należy posłuchać uprzednio czy nam odpowiada taki styl grania i zadecydować, bo pomimo geniealności Rosinniego jednak nie jest to urządzenie idealne, zawsze musi buć ten kompromis.
      Powiem jeszcze, że Rosinni Apex jest jeszcze lepszy. Bezpośrednio po wymianie płytki stał się bardzo analityczny i nie podobał mi się. Stracił muzykalność. Ale po miesiącu grania muzykalność powróciła, a dodatkowo w każdym aspekcie dzwięk się poprawił.
      Co do Bartoka to jest dużo słabszy i przy obecnych cenach taka MolaMola Tambaqui wypada lepiej. Jest dużo słabszy od Rosinniego to oczywiste i w każdym aspekcie. Ba od Chord Dave rówież choć jak ktoś słucha tylko symfoniki czy soundtrcków takich klimatycznych jak z BladeRunnera to będzie to nadal świerny wybór. Ale biorąc inne gatunki pod uwagę to nie polecam. Zaskoczeniem dla mnie jest MolaMola Makula o ile nie pomyliłem (chodzi o preampa, z DACkiem w opcji i Phono). Gra bardzo dobrze. Nie tak jak Rosinni, ale coś po środku między Chord’em, a DCSem. I też jest przez to bardzo uniwersalnym urządzeniem. Obecnie gdybym miał wybierać to tak:
      Rosinni
      Makula
      Dave+Blu
      Tambaqui
      Bartok == Dave
      Biorąc pod uwagę, że lubię słuchać wszysykiego, ale dla kazdego lista moze wygladac trochę inaczej bo wszystkie wymienione tu urządzenia grają wybornie i główną kwestą są upodobania i czego słuchamy w większości.
      Na pewno Rosinni APEX jest lepsze Rosinni, a ten od Bartoka tak samo jak Makula od Tambaqui (pomimo, ze DAC w srodku jest ten sam) czy Dave+Blu od samego Dave.
      Bardzo fajne urzadzenie. A co do CD to mam wrazenie, ze Chord Blu brzmi troche lepiej w sensie bardziej muzykalnie, analogowo. Słyszałem też, że USB w Rosinnim jest gorzej zaimplementowane jak RJ45. Wg mnie po obu gra bardzo dobrze, a po USB z OpticalRendu przebija CD i po RJ45 z Mosaika czy Roona.
      Jedyny minus tego urzadzenia pilot. Jest ponprostu za duzy jak i jego cena 😉

      zygert
  3. Powiem ze swojej strony, ze zacny sprzet. Jednak musi byc dobrze przygotowane pomieszczenie, aby uslyszec zalety Rosiniego. U mnie niestety zagral tak samo jak Chord Dave+Blu mk2, a nawet chord lepiej za sprawa wiekszej muzykalnosci. Jednak u znajomego oba te same sprzety i zbieralem szczeke z podlogi. Glebia sceny taka sama jak w Chordzie, ale plany na boki, gora, dol, separacja instrumentow w chordzie bylo fajnie i przyjemnie tu bylo geniealnie. Jak dla mnie najlepszy DAC jaki do tej pory mialem okazje uslyszec, choc w moim pomieszczeniu wybral bym Dave’a bo zagral lepiej (podobnie graly, ale do tej akustyki co mam Dave sie sprawdzil wybornie, a Rosini nie pokazal swoich wybitnych mozliwosci). Dlatego musze cos podzialac z pomieszczeniem bo to podstawa i 80% sukcesu bo bez tego upgrady nie maja sensu. Moze w moim przypadku to juz koniec drogi. W kazdym razie i tak juz jestem ukontentowany, ale jakby miec to co slyszalem u najomego z Rosiniego. Dlatego bedzie poprawa akustyki na ile sie da nie szpecac salonu i zakup gramofonu bo za ulamek cenu mozna miec prawie to co z Rosiniego, a na niego mnie nie stac wiec trzeba sobie radzic inaczej 😉 chyba, ze Bartok pokazal by to samo co Rosini to na uzywke moze dalo by sie porwac? Ale goraco polecam jak ktos ma taka kase to brac w ciemno 😉 dcs Rosini w koncu pogromca czarnej plyty.

    Rafal
  4. Witam, teraz może być jeszcze ciekawiej bo DCS Bartók również doczekał się wersji 2.0 i ma zaimplementowane filtry jak w DCS Rossini i DCS Vivaldi. Oprogramowanie więc wszystkich przetworników jest równie funkcjonalne – różnią się jedynie albo aż platformą sprzętową. Jako posiadacz DCS Bartók uważam, że oprogramowanie v2.0 to spory postęp brzmieniowo w stosunku do wersji 1.0. Czy różnica pomiędzy Bartók a Rossini zmniejszyła się ponownie? Ciekaw jestem czy nowa wersja Rossini Apex to postęp w stosunku do podstawowej wersji wart upgrade czyli zapłacenia sporej kwoty?

    Robert
  5. Witam. Moje ostatnie odkrycie to zegar audio Mutec mc-3+ smart clock, podłączony do dcs Bartok -znacząco poprawia granie daca. Koszt muteca to 840 euro, w tej cenie prawdziwa poprawa brzmienia Bartoka to niebywała okazja patrząc na koszt dcsa. Aktualnie mam dwie sztuki, jeden odpowiada za częstotliwość 44.1 kHz, drugi za 48khz. Nie trzeba wydawać fortuny na rossini clock.
    Pozdrawiam

    Tomek
    1. To bardzo ciekawe, muszę się tymi urządzeniami zainteresować bliżej. Rozważałem zakup zegara z Tajwanu: AfterDark. Project ClayX GIESEMANN Word Clock x 10M Master Clock for dCS ale odległość i problematyczna gwarancja mnie zniechęcają. Tu mamy urządzenie renomowanej firmy oraz możliwość puźniejszego upgradu o zegar referencyjny 10Mhz.

      Robert

Skomentuj Lolo Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *